Czytaj sobie, czytaj dziecku – warto!

Wyniki badań czytelnictwa za rok 2015 (raport tutaj) opublikowane przez Bibliotekę Narodową wykazały że 63% ankietowanych nie czytało żadnej książki. To najniższy wynik od 1992 roku. Dajmy dobry przykład dzieciom, analizy mówią, że nawyk czytania wynosimy z domu, tymczasem rodzice coraz mniej czytają swoim dzieciom. Analitycy dobrze mówią przekonałem się o tym sam 🙂
Sam zaliczałem się do tych którzy nie czytają dla siebie, o dziwo dziecku chętnie. W zeszłym roku przeczytałem jedną książkę (podczas urlopu) ale po tej książce wpadłem jak śliwka w kompot. Teraz nie rozstaje się z książką, dokładniej z moim czytnikiem Kindle.
W tym roku przeczytałem już 10 książek i mam kolejkę kilkunastu oczekujących. W zabieganych czasach w których nie mam długiego dojazdu do pracy (10-15 min samochodem lub 20 min rowerem), znalazłem sposób na czytanie książek, który w efekcie przyczynił się do tego, że moja prawie pięcioletnia córka wieczorem zawsze pyta:
„Tatusiu przyjdziesz poczytać do mnie?”
Sprawa jest bananie prosta, łącze dwie rzeczy pomagam zasypiać córce w jej łóżeczku i czytam. Jak nie jest za późno czytam jej książeczki, kiedy jest pora spania czytam swoje książki. Przytulam córkę i z zegarkiem w ręku w przeciągu 10 minut śpi… a ja dalej czytam. 2-3 miesiące temu rozmawiałem z kolegą o czasie na książkę miał inną metodę podpowiadał:
„Zapisz dziecko na tańce, lub dowolne zajęcia i masz godzinę na książkę”
Moje czytanie wywołało pozytywną reakcję. Któregoś dnia córeczka podchodzi i mówi nam, że ona też potrafi czytać. Spoglądamy na siebie z uśmiechem i prośmy o zaprezentowanie. Mamy w domu bardzo dużo książeczek do czytania, zresztą nic dziwnego jest ich pełno w naszym sklepie. Ale ta jedna którą „czytała” córeczka była miksem, czyli książeczka z audiobookiem (też dostępna u nas). 6 stron z której każda posiada po prawej stronie przyciski z czytanym tekstem.
Siadamy obok, otwiera pierwszą stronę i „czyta” słowo w słowo powtórzyła wszystko dokładnie tak jak jest napisane. Zrobiła tak z całą książeczką, pomyliła się raz na detalu. Byliśmy kompletnie zaskoczeni, wiedziała kiedy zmienić stronę. Mamy plan aby nauczyć ją jeszcze śledzić palcem po tekście i zaskoczymy dziadków! Jej czytanie było jak to u dziecka mówi i wodzi oczami nie koniecznie po książeczce 😀 a czasami uśmiechaliśmy się, kiedy tak nam czytała i zasłaniała ręką tekst 😉
Czytajcie sami i czytajcie dziecku, warto. Dajcie odpocząć Facebook’owi, Instagram’owi i innym Pinterestom w Waszej wolnej chwili. Książka pobudza wyobraźnie, wycisza wieczorem i „poszerza horyzonty”